piątek, 31 października 2014

Süßes oder Saures (Cukierek albo psikus)

Przy niektórych domach widać wycięte dynie :)


Dzieciaki pojechały z rodzicami na basen, a ja wybrałam się na przyjemny spacer, 
gdyż taka ładna pogoda sprzyja wyjściu z domu.

K. ogólnie zamierza przebrać się za czarownicę (die Hexe) .
 Ma już przebranie (die Verkleidung), kupione rok temu przez poprzednią au pair.
Rodzice kupili dynię (der Kürbis) na słodko:
oraz nieco większą, prawdziwą, ze sztuczną świecą w środku tworzącą latarnię
 (die Kürbislaterne)
(chociaż te akurat przy inny domu stały)


Zaś ja namalowałam, a K. pokolorowała ten oto rysunek:

Inne słówka:
die Fledermaus – nietoperz
der Vampir – wampir
die Eckzähne  – kły
der Umhang  – peleryna
die Süßigkeiten – słodycze
die Bonbons – cukierki
der Teufel – diabeł
die Hörner - rogi
das Skelett – szkielet
die Knochen - kości
das Gespenst - upiór
der Geist  – duch
die Spinne – pająk

Życzę pełnego worka uzbieranych słodyczy :)

środa, 22 października 2014

Der Liebste Papa der Welt! - Najlepszy tata na świecie!


Czytam ją codziennie małemu po powrocie z przedszkola. Uwielbia ją.
Chociaż kiepsko radzę sobie z wymową, to chyba jednak coś Viktor rozumie z tego, co czytam.
Stwierdziłam, że aby lepiej się mi czytało, to przetłumaczę słówka. Niestety nie uda mi się to zrobić w formie wierszowanej, prawdopodobnie jest ta książeczka w wersji polskiej i może okazać się,
że mocno "oszpeciłam" słowa rymowanek. Ale jako, że jestem na poziomie nieco ponad A1,
to chyba można mi to wybaczyć i przetłumaczyłam to po swojemu. 
Mam nadzieję, że za bardzo nie odbiegają od prawidłowego znaczenia.

Mój tata smaruje chleb masłem i grubą warstwą miodu. 
Głód szybko mija, gdy to zjadam.
Mój tata podrzuca mnie w powietrze, wysoko aż do chmur. 
Potem szeroko rozkłada ramiona, by mnie z powrotem złapać.
Mój tata bierze mój mazak i maluje mały domek. 
Ja domaluję jeszcze drzwi, żeby można było wejść do środka.
Mój tata zawołał: Policzę do dziesięciu, a ty szukaj kryjówki. 
Mocno zamykam oczy i hop siup, już mnie nie ma.
Mój tata czyta mi książkę o małym wielorybie. 
A kiedy już kończy, to zaczyna czytać od nowa.
Mój tata idzie ze mną spory kawałek, 
a jeśli już nie mogę dłużej sam biec, 
on niesie mnie z powrotem.
Mój tata otwiera okno, wpuszczając noc do środka. 
Przykrywa mnie i śpiewa mi piosenkę. A ja? Ja zasypiam.

Słówka: 
mein – mój,
Papa – tata,
schmieren – smarować,
das Butterbrot – chleb z masłem,
der Honig – miód,
dick – gruby,
der Hunger – głód,
nehmen – brać, wziąć
das Stift – mazak,
malen – malować,
klein – mały,
das Haus – dom,
noch – jeszcze,
die Tür – drzwi,
hinein – w, do środka,
kommen – przyjść, pochodzić,
werfen – podrzucać,
die Luft – powietrze
die Wolken – chmury, die Wolke – chmura,
ausbreiten – rozkładać,
die Arme – ramiona,
rauf – w górę, do góry,
auffangen – łapać, złapać,
wieder – z powrotem, znowu,
rufen – zawołać, wołać,
zahlen – liczyć,
bis zehn – do dziesięciu,
suchen – szukać,
das Versteck – kryjówka,
zumachen – zamknąć,
ganz fest – mocno,
die Augen – oczy, das Auge – oko,
und – i, oraz,
schwups – hop siup, świst,
weg – nieobecny, nie ma, brak,
schon – już,
lesen – czytać,
das Buch – książka,
kleine Wal – mały wieloryb,
schnell – szybko,
fertig – skończony, gotowy,
noch mal – jeszcze raz, od nowa,
gehen – iść,
mit mir hinaus – ze mną,
ein riesengroßes Stück – spory kawałek,
laufen – biegać,
nicht mehr – już nie,
können – móc, umieć,
tragen – nosić, nieść, dźwigać,
zurück – z powrotem,
aufmachen – otworzyć,
das Fenster – okno,
lassen – wpuszczać,
die Nacht – noc,
zudecken – przykryć,
singen – śpiewać,
das Leid – piosenka,
einschlafen – zasypiać

Autorkami książeczki są: Eleni Zabini oraz Susanne Lütje.

wtorek, 14 października 2014

Psychologiczne skutki mieszkania w obcym kraju

A propos bycia au pair, uczenia się języka obcego i mieszkania za granicą - znalazłam artykuł o tym, jak studiowanie lub też pracowanie za granicą, czyni nas mądrzejszymi :)
Otóż badania dowodzą, iż doświadczenia zyskane w obcym kraju sprawiają, że stajemy się bardziej elastyczni, lepiej przystosowujemy się do nowych sytuacji oraz jesteśmy bardziej kreatywni i myślimy w sposób złożony.
Jak pisze autorka artykułu, z obcego kraju można wrócić nie tylko z albumem pełnym zdjęć oraz walizką pełną pamiątek, ale również z nowymi zdolnościami, m.in. do złożonego i kreatywnego myślenia, co może umożliwić osiągnięcie sukcesu.
I tak na przykład badanie poprowadzone przez Williama Madduxa, profesora zachowań organizacyjnych w INSEAD, dowodzi, że wśród studentów uczestniczących w międzynarodowym programie MBA, ich “wielokulturowe zaangażowanie” - jakim jest zakres dostosowania się do oraz uczenia się o nowych kulturach - przewiduje, jak ich myślenie staje się myśleniem integracyjnym ("całościowe spoglądanie na dane zagadnienie. W podejściu tym liczy się analityczne, drobiazgowe podejście połączone ze spoglądaniem z perspektywy na dany temat" źródło ).
Oznacza to, że studenci, którzy przyjęli otwarte nastawienie wobec obcych kultur, są w stanie połączyć między sobą różnorodne zagadnienia. “Wielokulturowe zaagażowanie” studentów przewiduje również liczbę otrzymanych ofert pracy po zakończeniu programu.
Jak Maddux pisze, ich badanie nasuwa stwierdzenie, iż ludzie posiadający międzynarodowe doświadczenie lub identyfikujący się z więcej niż jedną narodowością, lepiej sobie radzą z rozwiązywaniem problemów i wykazują większą kreatywność. Ponadto, osoby mające takie doświadczenie, częściej zakładają własny biznes, tworzą nowe produkty oraz mają większe szanse na awans w pracy.

Angela Leung, profesor psychologii na Uniwersytecie w Singapurze, także bada psychologiczne skutki wywołane mieszkaniem za granicą. Jak twierdzi, im więcej posiada się doświadczenia wielokulturowego, tym kreatywniejsze ma się pomysły oraz tworzy się zaskakujące powiązania pomiędzy różnymi koncepcjami. 
Podobnie jak Maddux, Leung uznała, że korzyści płynące z życia poza granicami kraju, przypadają tym, którzy są gotowi dostosować się do zwyczajów danego kraju. Oznacza to okazywanie tolerancji oraz posiadanie stale otwartego umysłu.

Dodatkowo David Therriault udowodnił w swoim badaniu, że grupa studentów studiująca za granicą jest dużo bardziej kreatywna od grupy studentów, która myśli o studiach w innym kraju oraz od grupy, która nie zamierza studiować za granicą.

Praca czy studia w innym kraju czyni z nas mądrzejszych ludzi, stajemy się elastyczniejsi i kreatywniejsi, o ile tylko jesteśmy gotowi poznać obce kultury.

Mam nadzieję, że ja również będę miała kreatywniejszy umysł. Chociaż jestem osobą tolerancyjną i nie mam problemów z zaakceptowaniem innej kultury niż moja, to chciałabym jednak być elastyczna i lepiej sobie radzić z rozwiązywaniem problemów.

Zdjęcia oraz oryginalne artykuły są podlinkowane. Z mojej strony jest wyłącznie tłumaczenie na język polski.

niedziela, 12 października 2014

A jednak nie może być tak pięknie...

... i w ten oto sposób doszło do pierwszego spięcia. Eh...
Przedwczoraj tak miło i przyjemnie zakończył się dzień. Śmiechy, zabawa...
Wczoraj natomiast - zgrzyt... dlaczego? Otóż dlatego, że hostka wkurzyła się wieczorem i z histerią w głosie pyta się mnie, czy ja myślę, że ich dom to hotel. Czemu nic tegoż dnia nic nie zrobiłam.
Uwaga. Wczoraj była sobota. Umówiliśmy się, że weekendy będę miała wolne. Więc nie rozumiem, czemu ona na mnie naskoczyła. W ogóle zauważyłam, że wraca z pracy wiecznie poirytowana. Już od progu widać irytację na jej twarzy. Wiem, że dostała jeszcze więcej obowiązków w pracy, ale to nie znaczy, że ma prawo się wyżywać na wszystkich. Na dzieci podnosi głos, gdy te nieco niezgrabnie jedzą śniadanie czy obiad i coś im spadnie ze stołu. Przecież to dzieci. Wczoraj po jej wybuchowej uwadze, stwierdziłam, żeby nie pogarszać sytuacji, to ogarnęłam po cichu salon i kuchnię. I zobaczyłam, że stały puste kieliszki po winie, które hostka lubi pić. Mój wniosek? Alkohol spowodował, że jej gniew czy też poirytowanie sięgnęło zenitu i padło na mnie. Chyba zapomniała, co ustaliłyśmy w mailach przed moim przyjazdem. Napisała wyraźnie, że  weekendy będę miała wolne i że nawet poprzednia au pair wyjeżdżała na cały weekend do znajomych we Frankfurcie. To ja się pytam - co się zmieniło? Owszem, w papierkowej umowie, którą podpisaliśmy widnieje, że przysługuje mi 1,5 dnia wolnego w tygodniu. I teraz jak mam na to patrzeć?
Stwierdziłam, że wezmę się w garść. Chociaż naprawdę poczułam się mocno nieswojo. Tak jak do tej pory czułam się tu dobrze i chętnie z nimi chciałam spędzać czas, tak od tamtej pory straciłam jakby cały ten "aupairowy" zapał...
Następnego dnia rano, czyli dzisiaj, wstałam specjalnie wcześnie, żeby jej pomóc w ogarnięciu dzieciaków. No ale najwyraźniej dobrze im się wszystkim spało, bo wstali dopiero po 10 (a ja o 7 rano byłam już na nogach). A ponieważ host pracował na nocnej zmianie, i wrócił trochę po 10, to jak tylko się wyszykowali, tak od razu zeszli na dół i sobie gdzieś poszli. Usłyszałam tylko jak host zapytał się hostki, gdzie jestem. To odpowiedziała, że ciągle w swoim pokoju.
Potem wrócili po 12, przywieźli zakupy, zabrali ciasto, które host upiekł dwa dni wcześniej i znów gdzieś pojechali.
W tym czasie stwierdziłam, że napiszę do hostki smsa, w którym "przeproszę" za moje wczorajsze "zachowanie". I że przez to czuję się teraz źle i chcę to naprawić. Nie odpisała mi. Lecz kiedy wrócili po 15, to stanęłam w progu pokoju i gdy byli już na schodach, to się z nimi przywitałam. Host z uśmiechem się przywitał  i również hostka uśmiechnęła się. Różnica polegała na tym, że host wyglądał normalnie, a ona sztucznie. Poszła na górę położyć Viktora, który zasnął w aucie, a Katharina poszła do siebie odrabiać lekcje. Więc został tylko host. Dobrze, że ich znajomy przyniósł pod ich nieobecność, domowy dżem, więc mogłam od czegoś zacząć rozmowę. Potem zapytałam się, czy mam w czymś pomóc. Powiedział, że na razie nie.
Gdy Katharina odrobiła lekcje, przyszła do mnie, żeby się z nią pobawić. Więc poszłam z nią do salonu i potem dołączył do nas host.
Przez cały dzień czułam się strasznie nieswojo, przez co straciłam apetyt i nic nie zjadłam. Wypiłam jedynie herbatę przez cały dzień.
Pod wieczór podeszłam do hostki i w sumie zamiast zapytać, czy w ogóle przeczytała mojego smsa, to tylko upewniłam się o której mam jutro rano wstać, żeby jej pomóc z dziećmi.
Jako że droga do szkół oraz do jej pracy przez 3/4 jest taka sama i będzie z nami szła, to mam nadzieję, że nie odbędzie się to w nieprzyjemnym milczeniu.

czwartek, 9 października 2014

Meldunek :)

W poniedziałek po odprowadzeniu dzieci do szkoły, poszłam z hostem do Bürgerbüro, żeby mnie zameldować. Potrzebny był tylko mój dowód oraz podpis.

Wczoraj w środę byłam na kursie niemieckiego. Jak wcześniej pisałam, hostka zapisała mnie na poziom B1.
W ciągu 1,5 godziny jedynie powiedziałam parę zdań o sobie i tyle... bo więcej nie umiem :P Ale za to zadanie z odmianą przez przypadki zrobiłam prawie bezbłędnie (zrobiłam tylko jeden błąd :P ).
W grupie jest razem ze mną 10 dziewczyn. Imion jeszcze dokładnie nie pamiętam, ale pochodzą one z Ukrainy, Czech, Włoch, Francji, Sri Lanki, Japonii i z Kamerunu. Wśród nich jestem najkrócej w Niemczech. 
Każda z nich bardzo dobrze sobie radzi z niemieckim - a ja przeciwnie. Rozumiałam jedynie jakieś 50% z całej lekcji. 
Na kurs będę musiała dojeżdżać do Konigstein (jakieś 15 minut jazdy autobusem). 
Spotykać się będziemy co tydzień w środę, od godziny 9.30 do 11.00.
Za kurs zapłaciła rodzina (137€ za 13 spotkań po 1,5 godziny). Na pierwszym spotkaniu nie byłam, bo odbyło się ono 1.10 a ja przyjechałam dopiero dwa dni później.
Kurs trwać będzie aż do 28.01.2015 r. 
Używać będziemy podręcznika z serii Ja genau! Deutsch als Fremdsprache. Sprachtraining. Hostka zamówiła mi go już tego samego dnia, a przysłano dzisiaj. Chciałabym, żeby i w Polsce tak sprawnie działała poczta. Paczka, która ma iść 2 dni - powinna być po 2 dniach w moich rękach, a nie po dwóch tygodniach i to jeszcze po wielokrotnych upomnieniach...

Dzisiaj z kolei host pomógł mi założyć konto w banku :) wydrukował formularz, pomógł wypełnić, wysłaliśmy na poczcie do banku i teraz mam czekać parę dni na odesłanie karty itd i dopiero wtedy dostanę kasę. Nawet nie musiałam prosić o zakładanie konta, hostka to od razu zaproponowała, bo to też jest dla nich wygodne, z tego względu, że w ten sposób mogą mieć dowód, że mi płacą i dzięki temu mieć zwrot podatku czy jakoś tak :P

Hostka dzisiaj rano w połowie drogi do przedszkola, zapytała się, czy zastąpić mnie w pchaniu wózka, na co ze zdyszanym głosem odpowiedziałam, że poradzę sobie i że to jest niezłe ćwiczenie na spalenie kalorii :) ale naprawdę można się zmachać. Z powrotem też nie jest łatwo, bo ciężki wózek ciągnie mocno w dół i w czasie deszczu, gdy droga jest śliska, można bardzo łatwo się poślizgnąć. Mam nadzieję, że mnie to nie spotka :) 




Opel Zoo Kronberg

Hostka bardzo dobrze wie, że uwielbiam zwierzęta i że swoją przyszłość wiążę właśnie z nimi.
Dlatego też już drugiego dnia zabrała mnie do Opel Zoo. Wyrobili również dla mnie kartę do Zoo.
Zdjęć za dużo nie robiłam, bo nie mam tutaj aparatu, a zdjęcia robione telefonem są kiepskiej jakości.
Ogólnie bardzo mi się tam podobało. Weszłam na ich stronę żeby sprawdzić, czy przyjmują stażystów. Okazało się, że już są zajęte miejsca aż do marca. Albo liczba miejsc jest ograniczona, albo naprawdę jest wielu chętnych osób do odbycia stażu / praktyk w tym zoo.



















wtorek, 7 października 2014

Pierwsze dni c.d.

Pierwszą noc przespałam, o dziwo, spokojnie, bez godzinnego przekręcania się z boku na bok. Pozwolili mi spać do której chcę, więc wstałam sobie o 9 rano i mniej więcej o 9.30 byłam gotowa wyjść z pokoju do całej rodziny, która akurat jadła śniadanie.
    Po śniadaniu hostka oprowadziła mnie po domu.
    Na 1. piętrze jest mój pokój, łazienka oraz salon z kuchnią i jadalnią z wyjściem do ogrodu. 
   Na 2. piętrze znajdują się pokoje dzieci oraz rodziców i druga łazienka. 
Na 3. piętrze jest biuro z biblioteką, głównie z medycznymi książkami (powieści fantasy mają hości w swoim pokoju, do których także mam dostęp), jest tam sporo miejsca, bo to jest otwarta przestrzeń,  jest też stepper oraz jest również wyjście na taras, z którego można podziwiać widoki jak na powyższym zdjęciu.

Mieszka z nami również kot, swoje legowisko ma na 3. piętrze, ma już 18 lat, słabiutki, ale jeszcze daje radę  by głośno wymiauczeć jedzenie dla siebie :)

Jako że tego dnia była ładna pogoda to Hostka pokazała mi drogę do szkoły i przedszkola (caaały czas pod górę, dzisiaj w deszczu pchałam wózek z Viktorem i z plecakiem Kathariny - sporo kalorii musiałam dzięki temu spalić). 

Potem poszliśmy do sklepu, gdzie hostka kupiła dla mnie herbatę :P oraz przeszukała cały sklep w poszukiwaniu soku marchwiowego, który uwielbiam, ale niestety go nie było, więc zadowoliłam się nektarem bananowym. Hostka co chwila się pytała, czy coś jeszcze chcę, czy może coś ze słodyczy, ale oznajmiłam jej, że staram się ograniczyć słodycze (od 3.10. nie zjadłam kawałka czekolady - jestem z siebie dumna :P ). 

Potem pokrążyłyśmy trochę po targu, na którym było sporo straganów z dziczyzną, a potem wyszliśmy z rynku i zaszliśmy do Rossmana. Hostka zaczęła mi tłumaczyć, co tam można kupić, więc szybko jej wyjaśniłam, że my w Polsce też mamy Rossmana. A propos tego, wcześniej w sklepie kupiła Viktorowi kinder niespodziankę i pytała się mnie, czy wiem co to jest :P Tak, my też w Polsce mamy kinder niespodziankę. Będę musiała wyplenić z ich głów, że Polska nie jest aż tak zacofanym krajem, pomimo naszego rządu. Dobrze, że podarowałam im książkę o Polsce, może wtedy trochę zmienią zdanie na temat naszego państwa. Hostka też zapytała, czy mamy euro w Polsce. Powiedziałam, że nie, mimo iż jesteśmy w UE. Polacy chyba wolą mieć PLN, żeby opłacał się im wyjazd zarobkowy do np. Anglii czy Niemiec. Przynajmniej to jest jeden z powodów, które ja widzę, dlaczego nie chcemy ujednoliconej waluty z UE.

Wieczorem pojechaliśmy na obiado-kolację do włoskiej pizzerio-restauracji Ciao.
Zamówiłam Tagliatelle con spinaci e aglio (Bandnudeln mit frischem Spinat und Konblauch), ale poprosiłam, żeby podali bez czosnku. Host zapytał się, czy jestem uczulona, czy po prostu nie lubię czosnku. Powiedziałam, że nie lubię tego smaku. To się zapytał, że gdybym nie wiedziała, że w danej potrawie jest dodany czosnek. To co wtedy? To powiedziałam, że pewnie bym zjadła, o ile nie czuć by było go za mocno. Bo jeśli po pierwszym kęsie poznałabym, że jest czosnek, to bym nie dokończyła jedzenia. A on na to, że jego wujek to mówi, że strasznie nie lubi czosnku, ale jeśli nie wie, że został dodany, to zawsze zjada do końca i jeszcze chwali jedzenie.
Hostka wypytywała się o moją rodzinę. W jakim wieku są moje siostry, czy studiują czy też czy planują iść na studia itd :)  Viktor ogólnie cały czas powtarzał auto i na widok każdego samochodu krzyczał szczęśliwy das auto! das auto! :) Katharinie na szczęście spodobał się prezent ode mnie, który zabrała ze sobą i przy stole zajmowała się tą książeczką (taką do rysownaia księżniczek, pałaców, karoc, ozdabiania naklejkami ogrodu pałacowego, czy w formie biżuterii do ozdabiania dłoni itp). Hostka uznała, że mój prezent był świetnym pomysłem :) 

Pierwsze dni...

Jestem tutaj już piąty dzień i na razie czuję się tutaj dobrze :)


Rodzina jest bardzo sympatyczna i serdecznie się ze mną przywitała. Chociaż Katharina troszkę chowała się za tatą, to wyciągnęła dłoń na przywitanie i powiedziała cześć. Viktor na rękach taty zaciekawiony również podał rękę i powiedział cześć kilka razy :) Z hostem również uścisnęłam dłoń, a hostka z kolei uścisnęła mnie i ucałowała. Dzieci od razu chciały zaprowadzić mnie do przygotowanego dla mnie pokoju.
Na klamce u drzwi wisiała duża, różowa kokarda z bibuły zrobiona przez dzieci. Pokój jest ładny i przestronny. 



Na łóżku czekała na mnie maskotka psa rasy husky, zaś na biurku stał w wazonie bukiet kwiatów. 

Ogólnie chyba hostka uwielbia kwiaty, bo w całym domu na każdym na parapecie można znaleźć orchideę. W moim pokoju znajduje się również duże akwarium z jedną, starą rybą (ma jakieś 15 lat o ile dobrze zapamiętałam). Jeszcze nie widziałam, żeby pływała, cały czas chowa się pod gałązką.

 Mam też do dyspozycji własny telewizor z odtwarzaczem dvd, szafkę nocną, dużą szafę, wcześniej wspomniane biurko no i oczywiście łóżko. W pokoju również stoi komoda na zabawki dzieci.




Następnie Katharina zapytała się o mój ulubiony kolor - jest nim zielony - i wręczyła mi kubeczek w tymże kolorze na szczoteczkę i pastę do zębów :) Na kolację zamówili pizzę wegetariańską, a dla dzieci dania z makaronem. 

Tego dnia dowiedzieli się, że piję tylko wodę gazowaną, żadnych napojów gazowanych oraz zieloną herbatę z cytryną. I rzadko kawę. Hostka upewniła się tylko, że jestem wegetarianką, a nie weganką. Jej ojciec zajmuje się pszczołami i robi miód z rzepaku. Specjalnie dla mnie ściągnęła aplikację na telefon ze słownikiem niemiecko-polskim, żeby przetłumaczyć mi tę nazwę. Ale nie umiała wymówić "rzepak", więc tylko pokazała mi na telefonie:)